piątek, 19 września 2014

Wyzwanie czytelnicze podjętę - pierwsza ofiara!

Witajcie!
Okazuje się jestem tragiczna w planowaniu swojego czasu wolnego. Jednakże korzystając z dnia wolnego postanowiłam, nadrobić zaległości w blogosferze. Moja pierwsza miłość została już dopieszczona to teraz czas na kolejną. A jako że wrzesień już w pełni, zdecydowałam że to już czas nadgonić wyzwania czytelnicze.


Informacje czysto techniczne: 
autor:

wydawnictwo: Wydawnictwo Psychoskok

data wydania: 22 sierpnia 2014

ISBN: 9788379002535

kategoria: romans

język: polski

typ: ebook

Słowo od wydawnictwa: 
 Podobno romanse są najczęściej czytaną przez kobiety literaturą w Polsce. Podobno aż sześćdziesiąt trzy procent czytelniczek romansów w naszym kraju ma średnie i wyższe wykształcenie i czytają dwa razy więcej książek rocznie, niż przeciętny czytelnik literatury. To informacja, która z pewnością cieszy wydawców literatury z tego segmentu. Nakładem wydawnictwa Psychoskok ukazała się powieść „Nigdy cię nie zapomniałam” Marty W. Staniszewskiej, która wpisuje się w kanon romansu, jako gatunku literackiego. Tematem powieści Marty Staniszewskiej jest nasycona namiętnością, erotyzmem, miłość. Miłość, której przebieg jest pełen zawikłań, intryg i niebezpiecznych zbiegów okoliczności. Na szczęście miłość zawsze zwycięża. Tak też jest w powieści „Nigdy cię nie zapomniałam”. I chyba nikomu nie przeszkadza, że to wyższe uczucie sprowadzone jest głównie do pożądania i wymiany płynów ustrojowych. Czyta się dobrze, chwilami z wypiekami na twarzy.


Powinnam zacząć krytykować, ale z krzaków wyskoczyło mi jakieś "ALE"
Sięgnęłam po tą pozycje, gdyż byłam ciekawa wydawnictwa - nigdy wcześniej się z nim nie spotkałam. O autorce również nie słyszałam. Takie pierwsze, dziewicze spotkanie. Ebooka przeczytałam bardzo szybko i mogłabym jedynie powiedzieć dno. W dodatku dno z dużej i drukowanej literki - D N O . Fabuła jeśli jest to nędzna, bohaterowie nie dopracowani, wszystko posypane proszkiem "miłość ponad wszystko", a na koniec co rusz zmieniająca się narracja.  Jednak mając chwilę, podumałam nad tym tematem i znalazłam pewne ale. Jeśli popatrzymy na tą książek tak jak patrzymy na klasyczne dobre romanse, to faktycznie mamy rozpacz i zgrzyt zębów. Jednak ta książka jak dla mnie to polski odzew na amerykańską szmirę! 

Lepsza nasza Krakowska, niż hot dogi za oceanu. 
Nie ma co się oszukiwać. "Nigdy Cię nie zapomniałam" to moi mili typowy harlequin posypany czarnym pieprzem. Lekki erotyk - coś co zalewa rynek wydawniczy od czasów "Twarzy G." Mamy wielką nieszczęśliwą miłość, trochę łóżkowego brudnego słownictwa i wielkie szczęśliwe zakończenie. Idealny przepis na erotyczne romansidło. Jeśli będziemy oceniać tą książkę w tych kategoriach to wcale nie jest tak źle jak mogłoby się wydawać na samym początku. W swojej prawdziwej kategorii książka wypada nieźle. Jak dla mnie zamiast sięgać po amerykańskie ogłupiacze w produkcji masowej warto wesprzeć naszych autorów. Ukłony w stronę autorki! Pani Marto oby tak dalej albo i jeszcze lepiej!
Jeśli macie chwilę czasu (mi wystarczyła godzina) i macie ochotę lekko się zarumienić, to czemu nie? Taka historia jedynie możliwa na kartkach książek, nie tylko tych papierowych ale i wirtualnych.
Jaka romans książka ta odrzuca, jako pseudo-słodki-erotyk jest nieźle.
I na koniec dwa małe plusiki. Jeden za wyznanie autorki, szczere: (...) pierwszym wytworem mojej bujnej, aczkolwiek mocno ograniczonej wyobraźni. Wyobraźnia jest na niezłym poziomie, ale Pani Marto szczegóły panią niszczą! Drugie, chociaż waham się nad tym czy bardziej mi się to podoba czy odrzuca. A mianowicie wplecenie tutaj trochę przekręconej mitologi nordyckiej. Fajnie że jest nawiązanie, ale to przekręcanie i naginanie faktów pod historię już mnie mniej kręci. Jednak mimo wszystko doceniam staranie. 




"Jesteś dla mnie wszystkim, Rybko. Moją Agape i Erosem. Słońcem, wodą, tlenem, codziennym posiłkiem. Jesteś moją muzą. To dla ciebie chcę uczyć się i stawać się lepszym. To dla ciebie chcę tworzyć i dawać. Dla ciebie żyć."

czwartek, 4 września 2014

Wyjdziesz za mnie kotku?

Witajcie!
Dziś na warsztat idzie książka, którą zainteresowałam się przez zwykłą niezdrową ciekawość. Polski debiut wydany nie tak dawno temu - pomyślałam że warto sprawdzić co tam ciekawego w trawie piszczy.

Informacje czysto techniczne:

Autor:


wydawnictwo: Prószyński i S-ka


data wydania: 5 czerwca 2014


ISBN: 9788378397731


I trochę opisu z okładki: 
Ciepła historia o miłości, wybaczaniu i trudnych życiowych wyborach. O tym, co tak naprawdę jest najważniejsze.
Anna – młoda, odnosząca sukcesy dziennikarka radiowa – kocha i jest kochana. Jednak nie do końca potrafi się odnaleźć w związku z troskliwym, ale despotycznym i zaborczym Patrykiem. W ich relacjach nie brakuje napięć wynikających z jego tradycyjnego pojmowania rodziny – w tym roli kobiety – i jej pragnienia wolności. Anna musi posłuchać siebie, przekonać się, czy chce od życia tego samego co jej ukochany mężczyzna, czy u jego boku naprawdę znajdzie swoje miejsce. Musi być pewna, jak odpowiedzieć na pytanie „Wyjdziesz za mnie, kotku?”.
A kiedy na jej drodze pojawia się milczący „ktoś”, o kim mówiła arabska przepowiednia, Anna musi się zmierzyć z przewrotnym losem, aby walczyć o swoje szczęście. 

A nominacje za dobry debiutu roku otrzymuje...
Autorka powyższej książki. "Wyjdziesz za mnie kotku?" jako pierwsze dziecko pisarki zwiastuje nam dobrą nowinę. Pani Wioletta bardzo dobrze zbudowała większość, jak nie wszystkich bohaterów! Taki przeogromny przekrój przez różnorodność charakterów jest wart medalu! Oby tak dalej. Te wszystkie niedoskonałości, marzenia, dylematy sprawiają że historia nabiera wypieków na policzkach i czyta się jednym tchem. Dodatkiem w stylu wisienki na torcie jest jeden z bohaterów, który jak nic wpisuję się w typ "samiec- alfa". Panie które lubią zagraniczną masówkę w klimatach alfa-super-samiec-porwę-zakocham się- i happy end - z przyjemnością mogą sięgnąć po nasz ojczysty umilacz czasu. Ta książka zawiera doskonałych bohaterów, trochę amerykańskiej zaborczości i możliwość znalezienia odpowiedzi na nie łatwe pytania, z którymi możemy spotkać się w naszym życiu.

Ptaszki śpiewają, kwiatuszki przekwitają, a sprawa zawsze się sypnie...
Czyli nie może zabraknąć odrobiny zdrowej krytyki. Jak dla mnie początek książki jest jak nieświeże pieczywo - zjesz ale brak przy tym przyjemności. Początek jest monotonny i banalny. Później autorka chciała się zrehabilitować i z lekka namieszała. Czasem za bardzo chce wygładzić całą historię i łączy w bardzo naciągany sposób wątki. Jednak sama fabuła jest solidna i niezła. Nie mogę się czepiać. Ah i na koniec, Droga Autorko proszę uważaj aby główne bohaterki nie stawały się super Marry Jane. Nie potrzebujemy wyidealizowanej Anny, my chcemy takiej która odzwierciedla nas - zwykłe kobiety. Jesteśmy dobre, ale zdarzają nam się błędy, porażki i nie mamy tyle cierpliwości co Anna.

Czas na papierosa tuż po... 
Czyli mało epickie podsumowanie. Debiut zwiastuję całką niezłą pisarkę, mam nadziej że utrzyma poziom jak nie polepszy go. Książka sama w sobie jest niezła, jeśli zaczniesz ją czytać i przeżyjesz nudny początek, później już się nie oderwiesz. Do końca wessie Cię i będziesz zmuszony/ zmuszona spróbować odpowiedzieć na wcale nie łatwe pytanie. Jeśli masz chwilę, sięgnij po Wyjdziesz za mnie kotu?, bo to wcale nie opis przygotować do ślubu tylko coś więcej.


Jeśli się kogoś kocha, to przyjmuje się go z całym dobrodziejstwem. 
Tym dobrym i tym trochę trudniejszym.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Mój ulubiony dziadek

Jak widać Czary nic tylko czyta, czyta i pisze recenzję. No a w dzień to odsypia te swoje nocne literackie maratony, tylko kto mu obiad gotuje
 Przyznaję, że od mojego przedstawienia się na blogu przeczytałam kilka ciekawych książek, jednak zastanawiałam się nad wyborem tej do mojej pierwszej recenzji. Cóż i padło na świetną książkę Renaty Piątkowskiej pt. „Dziadek na huśtawce”. Na samym początku poznajemy Witka i Marcina, dwóch chłopców, którzy są przyjaciółmi. I jak to w świecie małych ludzi bywa miewają czasami duże problemy. Tak właśnie też było tego popołudnia kiedy w trakcie wspólnej zabawy okazało się, że Witek nie ma dziadka, któremu mógł by wręczyć własnoręcznie wykonane pudełko na okulary. A każdy z nas wie, że dzieciom a szczególnie małym chłopcom dziadek jest niezbędny. Bo z kimś trzeba chodzić na ryby, budować budki dla ptaków i ktoś musi nauczyć nas jeździć na rowerze. A co zrobić jeśli nie ma się dziadka, nawet malutkiego i chudziutkiego? Wtedy trzeba go poszukać, na taki właśnie pomysł wpada Marcin. Ale nie szukamy go na allegro czy w hipermarkecie, a za płotem. I tak właśnie chłopcy znajdują Pana Teofila, sąsiada Marcinka. Pan Teofil to niezwykły dziadek bo nie dość, że pali fajkę, rozmawia z kwiatami, smaży najlepsze Melaśniki na świecie to jeszcze ma najprawdziwszą karetę w szopie i nosi koszule w najdziwniejsze wzory i zwierzęta. Oprócz tego oczywiście jak na prawdziwego dziadka przystało Pan Teofil umie radzić sobie z dziecięcymi smutkami, jest świetnym słuchaczem, udziela dobrych rad i dzieli się życiowymi mądrościami jak nap „Pamiętajcie, że kto językiem miele, ten głupi jak ciele”. Ilustrację do tej książki wykonał Artur Nowicki, który w idealny sposób oddał jej klimat i ciepło płynące z tej opowieści. „Dziadek na huśtawce” to jest wspaniale napisana historia, która opowiada o ogromnej przyjaźni, wspólnej zabawie, marzeniach które się spełniają i dziecięcych smuteczkach, znikających za horyzontem na chmurkach do, których zostały doczepione. 
 Ps. Czarny, może spróbujesz tej metody :)
Leyla

niedziela, 17 sierpnia 2014

Dziesięć płytkich oddechów - i jest napisana recenzja!

Witajcie! 
Dziś recenzja książki, która zapada w pamięć. Dlaczego? Mimo paru minusów, sprawia że wieczór (albo jak w moim przypadku noc) staje się czystą przyjemnością.
Zapraszam na moją drugą oficjalną recenzje.

Informacje czysto techniczne: 
Autor:
Seria: Dziesięć płytkich oddechów
Tłumacz: Katarzyna Agnieszka Dyrek
Tytuł oryginalny:  Ten Tiny Breaths
Wydawnictwo: Filia
Data wydania:  czerwca 2014
Kategoria: Literatura współczesna 
I jeszcze coś z okładki: 
Kilka lat temu życie dwudziestojednoletniej Kacey Cleary rozpadło się na kawałki. Wraz z młodszą siostrą Livie, z biletami autobusowymi w kieszeni, wyruszają do Miami.
Goniąc za marzeniami i uciekając przed koszmarem, dziewczyny trafiają do apartamentowca niedaleko plaży. Rozpoczynają nowe życie.
I wszystko przebiegałoby zgodnie z planem, gdyby Kacey nie spotkała Trenta Emersona z mieszkania 1D.
Zamknięta w sobie Kacey nie chce niczego czuć. Tak jest bezpieczniej. Dla wszystkich. Jednak w końcu ulega, otwiera serce i zaczyna wierzyć, że może pozostawić za sobą koszmarną przeszłość, by zacząć od nowa. Niestety okazuje się, że nie tylko Kacey kryje tajemnicę. Pozornie perfekcyjny mężczyzna ukrywa prawdę o wydarzeniach, których nie da się wybaczyć. Odkryta przeszłość Trenta sprawi, że Kacey powróci w przerażający mrok i samotność.


Co ja o tym wszystkim myślę? 
Książka ma ponad 400 stron i muszę szczerze przyznać, że czytelnik nie wie kiedy te wszystkie strony stają się przeczytanymi kartkami. Prosty język, sprawia że książkę czyta się naprawdę szybko. Mnie zajęło to niecałą noc. Nie można ukryć że to typowa pozycja na chwilę relaksu. Mało zagmatwana fabuła, łatwy język, niewielkie grono bohaterów i mamy przepis na udany wieczór! 

Gdybym miała rozdawać pochwały, ta książka zgarnęłaby je za...
Pochwała i to spora należy się za dobrze prowadzoną fabułę. Główny wątek fabularny jest bardzo dobrze wykrojony - nie za dużo nie za mało całej traumy, niepowodzeń i całego mrocznego syfu. Wątki pobocznie nie przykrywają tego co w tej książce jest najważniejsze - trauma Kacey z powodu wypadku. Wisienką na torcie dla czytającego będzie tajemnicza postać chłopaka, który również przeżył wypadek samochodowy, w którym zsinieli rodzice Kacey. Ah i oczywiście były maż sąsiadki! O nim nie można zapomnieć! Niby zabłyśnie na scenie tylko raz, ale za to jego występ będzie niezapomniany!


Jednak nie byłabym sobą gdybym nie doszukała się minusów tej historii...  
Jak dla mnie głowni bohaterowie są niedopracowani. Kacey - brakuje mi w niej czegoś. Podczas czytania, czasami odnosiłam wrażenie, ze autorka zapominała że to dziewczyna, która nie potrafi poradzić sobie z traumą. A po chwili odnosiłam całkowicie inne odczucie Kacey - stawała się superbohaterem idealną Mary Jane. Na prawdę Kacey budziła we mnie same sprzeczne emocje. Jeśli zaś chodzi o Trenta - jak dla mnie jest ciapowaty. Brakuje mu ikry! Chłopak niestety mógłby być nieco lepiej dopracowany.


Epilog...
Czy warto sięgnąć po tą pozycje? Jak dla mnie warto! Chociaż by po to aby zobaczyć jak powinna wyglądać dobra fabuła w książkach dla młodzieży. Dodatkowym atutem mogą być ironiczne teksty głównej bohaterki. Czyli coś na co obecnie jest popyt.  Historia nie należy do przyjemnych miłostek, i mogę spokojnie zaryzykować stwierdzenie że bohaterowie nieraz nas zaskoczą! Autorka postarała się o to aby historia niebyła zbyt banalna w swej prostocie.
Książka jest pierwszą częścią z serii. Drugi tom, o siostrze Kacey, Livie ukarze się już niebawem - bo już we września tego roku. Na pewno sięgnę po niego, gdyż wierze że akcja będzie toczyć się z daleka od "żyli długo i szczęśliwe Kacey i Trent" i sama w sobie wniesie coś również nieprzewidywalnego.




"– Nic ci nie jest? Pytam poważnie.
– Nic, przeżyję. A mówiąc „przeżyję” mam na myśli to, że zwinę się w kulkę na kanapie z workiem lodu między nogami i tak spędzę dzisiejszy wieczór.
– Mogę potrzymać lód – oferuję szeptem."
"– Tak, dziękuję. Doktorze Stayner, mam prośbę. Wiem, że to zapewne nadużycie stosunku pacjent–lekarz, ale…
– O co chodzi, Kacey?
– Proszę mu przekazać, że przebaczam. To wszystko. – Następuje długa chwila ciszy. – Doktorze Stayner? Może pan to zrobić? Proszę.
– Oczywiście, że mogę, Kacey." 


Czarny

środa, 13 sierpnia 2014

Piękna katastrofa - czyli pierwsze kroki za płoty

Część! 
W końcu nadszedł ten dzień. Dzień mojej pierwszej recenzji. 
Wyznam szczerzę że czuję się jakbym znów była w gimnazjum i szła pierwszego dnia do szkoły. Wszystko takie nowe a ja taka nieogarnięta. 
Ale tak czy inaczej, mam przyjemność zaprosić Was na moją pierwszą recenzje.


Informację czysto techniczne:





tłumaczenie: Agata Karolak
tytuł oryginalny: Beautiful Disaster
wydawnictwo: Albatros
data wydania: 2 lipca 2014
ISBN: 9788378858492
liczba stron: 464
kategoria: literatura współczesna 


 

 Co ja o tym myślę? 
     Na początek muszę się wytłumaczyć i uzmysłowić Wam, że mam słabość do obecnego hitu jakim jest trend "nev adults" i po prostu czytam wszystko z tej kategorii.  Trend ten dopiero raczkuje w naszym kraju, ale dzięki właśnie blogerką staje się co raz bardziej rozsławiony. A tytułów jest co raz więcej wydanych! Ale dziś nie o trendach tylko o katastrofie...
 
Zanim zaczęłam czytać popatrzyłam na okładkę...  
       Oczywiście wiem że książki nie ocenia się po okładce, ale tutaj przy wyborze co będę czytać zaważyła właśnie ona. Okładka w mrocznym klimacie, która szeptała do mnie "psychopata", "trupy", "morderstwa" sami rozumiecie, nie mogłam się oprzeć. Niestety po przeczytaniu książki odnoszę wrażenie że grafika odrobinę poniosło. Okładka przypadła mi do gustu, jednak nie jest dobra dla tej historii. 
   
Ogólnie ... 
   Jamie McGuire miała pomysł. To pierwszy tytuł gdzie pojawia się perełka hazardowa. Genialne dziecko, które sieje postrach pośród zagorzałych graczy pokera. Brawo! Tego jeszcze nie było. Gdyby fabuła książki została oparta tylko o hazard i ewentualnie przyprawiona wątkiem miłosnym to spokojnie zaryzykowałabym stwierdzenie że autorka ma zapewnione miejsce w czołówce pisarzy gatunku. Jednakże wszystko się poleciało na łeb na szyje w nie odpowiednim kierunku. Podczas czytania tych czterystu paru stron miałam wrażenie że cała fabuła jest naciągana i zerżnięta z innych popularnych pozycji. 





 
Dlaczego mówię zdecydowane NIE ? 
   Moim głównym zarzutem jest to że codzienne życie bohaterów zostało potraktowane po macoszemu. Wątek studiów został całkowicie zredukowany do minimum i jedynie od czasu do czasu wspomniane są jakieś zajęcia. Dodatkowo co chwile się dzieje coś innego, mafia, nowy chłopak, stary chłopak, jakaś zdrada, manipulacje znajomych, bójki, niedoszłe gwałty, pożary i pies! Piękna katastrofa mogła być piękna jednak autorka za dużo chciała umieścić w jednej książce. Zbyt dużo wątków, zbyt pobieżnie opisanych.Wielka szkoda. Zwięzła, zaskakująca fabuła to to czego tej książce brakuje. 
 
Na plus policzę autorce:
    Wątek cudownej Trzynastki jako magicznego dziecka światka pokera. Kolejny plus to oczywiście postać zbuntowanego złego chłopca. Czym byłaby książka dla nastolatek bez kolesia do którego mogłybyśmy słać westchnienia? I na sam koniec czułe określenie "Gołąbku". Sama tych ptaszysk nie lubię, jednak to milionach: cukiereczkach, serduszkach, słoneczkach, misach... gołąbek zyskuje w oczach.

 
"Oparł łokcie na stole i spojrzał na mnie brązowymi oczami.
-No więc, Gołąbku? Opowiesz mi o sobie? Nienawidzisz mężczyzn w ogóle czy tylko mnie?
-Tylko ciebie - odparłam zrzędliwie."
 
 
 


Czarny



poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Na początku było słowo - czyli witamy was :)

Cześć!
Kiedyś każdy zaczynał i teraz przyszedł czas na nas. A przynajmniej nam się tak wydaje. Nam - czyli Czarnemu i Layli. Tak więc rzucamy się na głęboką wodę wierząc że coś w niesiemy do tego wielkiego świata autorów, recenzji i miłości do książek.

     Ja tytułowy Zaczytany Czarny to nikt inny jak kolejna maniaczka książek. Pochłonęły mnie w życiu 3 rzeczy: książki, kosmetyki i ogród. Jednak to książki są mi najbliższe. Moimi faworytami z pośród szeregu najróżniejszych gatunków są właśnie te młodzieżowe lekkie i przyjemne, wybujałe fantastyki i powiastki dla kur domowych. Za szczerą i lekko dramatyczną rozmową z Laylą postanowiłyśmy spróbować swoich sił w pisaniu recenzji. Ja już swoją przygodę zaczęłam - dopiero raczkujący fantpage Książki które niszczą mi życie był moim eksperymentem. Spodobało mi się i postanowiłam spróbować na większą skale. Jesteście ciekawi mojego krytycznego oka?
   
     Jeśli zaś  chodzi o moją skromną osobę- Laylę, to ja raczkuję w pisaniu recenzji. Chociaż to jest za dużo powiedziane. Ja bardzo lubię książki a, że czytam dużo to Czarny kazał mi ograniczyć się na początek do czegoś mniejszego. Więc mimo sporej liczby wiosen w życiorysie ciągle, niezmiennie i z wielką radością czytam książki dla dzieci. Bajki, baśnie, opowiadania, rymowanki, wierszyk, opowiastki, powieści przygodowe i o zwierzętach. Czytam te śmieszne, z morałem, na poważne tematy, te o problemach i trudnych sprawach, o kupie i o kosmosie, o miłości i rodzinie o sprawach dużych i małych. Dlatego na początek zapraszam na dogłębne wpisy o historiach pisanych z myślą o najmłodszych.
  
Pozdrawiamy 
Czarny i Layla