Witajcie!
Okazuje się jestem tragiczna w planowaniu swojego czasu wolnego. Jednakże korzystając z dnia wolnego postanowiłam, nadrobić zaległości w blogosferze. Moja pierwsza miłość została już dopieszczona to teraz czas na kolejną. A jako że wrzesień już w pełni, zdecydowałam że to już czas nadgonić wyzwania czytelnicze.
Informacje czysto techniczne:
autor: Marta W. Staniszewska
Słowo od wydawnictwa:
Podobno romanse są najczęściej czytaną przez kobiety literaturą w
Polsce. Podobno aż sześćdziesiąt trzy procent czytelniczek romansów w
naszym kraju ma średnie i wyższe wykształcenie i czytają dwa razy więcej
książek rocznie, niż przeciętny czytelnik literatury. To informacja,
która z pewnością cieszy wydawców literatury z tego segmentu. Nakładem
wydawnictwa Psychoskok ukazała się powieść „Nigdy cię nie zapomniałam”
Marty W. Staniszewskiej, która wpisuje się w kanon romansu, jako gatunku
literackiego. Tematem powieści Marty Staniszewskiej jest nasycona
namiętnością, erotyzmem, miłość. Miłość, której przebieg jest pełen
zawikłań, intryg i niebezpiecznych zbiegów okoliczności. Na szczęście
miłość zawsze zwycięża. Tak też jest w powieści „Nigdy cię nie
zapomniałam”. I chyba nikomu nie przeszkadza, że to wyższe uczucie
sprowadzone jest głównie do pożądania i wymiany płynów ustrojowych.
Czyta się dobrze, chwilami z wypiekami na twarzy.
Powinnam zacząć krytykować, ale z krzaków wyskoczyło mi jakieś "ALE"
Sięgnęłam po tą pozycje, gdyż byłam ciekawa wydawnictwa - nigdy wcześniej się z nim nie spotkałam. O autorce również nie słyszałam. Takie pierwsze, dziewicze spotkanie. Ebooka przeczytałam bardzo szybko i mogłabym jedynie powiedzieć dno. W dodatku dno z dużej i drukowanej literki - D N O . Fabuła jeśli jest to nędzna, bohaterowie nie dopracowani, wszystko posypane proszkiem "miłość ponad wszystko", a na koniec co rusz zmieniająca się narracja. Jednak mając chwilę, podumałam nad tym tematem i znalazłam pewne ale. Jeśli popatrzymy na tą książek tak jak patrzymy na klasyczne dobre romanse, to faktycznie mamy rozpacz i zgrzyt zębów. Jednak ta książka jak dla mnie to polski odzew na amerykańską szmirę!
Lepsza nasza Krakowska, niż hot dogi za oceanu.
Nie ma co się oszukiwać. "Nigdy Cię nie zapomniałam" to moi mili typowy harlequin posypany czarnym pieprzem. Lekki erotyk - coś co zalewa rynek wydawniczy od czasów "Twarzy G." Mamy wielką nieszczęśliwą miłość, trochę łóżkowego brudnego słownictwa i wielkie szczęśliwe zakończenie. Idealny przepis na erotyczne romansidło. Jeśli będziemy oceniać tą książkę w tych kategoriach to wcale nie jest tak źle jak mogłoby się wydawać na samym początku. W swojej prawdziwej kategorii książka wypada nieźle. Jak dla mnie zamiast sięgać po amerykańskie ogłupiacze w produkcji masowej warto wesprzeć naszych autorów. Ukłony w stronę autorki! Pani Marto oby tak dalej albo i jeszcze lepiej!
Jeśli macie chwilę czasu (mi wystarczyła godzina) i macie ochotę lekko się zarumienić, to czemu nie? Taka historia jedynie możliwa na kartkach książek, nie tylko tych papierowych ale i wirtualnych.
Jaka romans książka ta odrzuca, jako pseudo-słodki-erotyk jest nieźle.
I na koniec dwa małe plusiki. Jeden za wyznanie autorki, szczere: (...) pierwszym wytworem mojej bujnej, aczkolwiek mocno ograniczonej wyobraźni. Wyobraźnia jest na niezłym poziomie, ale Pani Marto szczegóły panią niszczą! Drugie, chociaż waham się nad tym czy bardziej mi się to podoba czy odrzuca. A mianowicie wplecenie tutaj trochę przekręconej mitologi nordyckiej. Fajnie że jest nawiązanie, ale to przekręcanie i naginanie faktów pod historię już mnie mniej kręci. Jednak mimo wszystko doceniam staranie.
Jaka romans książka ta odrzuca, jako pseudo-słodki-erotyk jest nieźle.
I na koniec dwa małe plusiki. Jeden za wyznanie autorki, szczere: (...) pierwszym wytworem mojej bujnej, aczkolwiek mocno ograniczonej wyobraźni. Wyobraźnia jest na niezłym poziomie, ale Pani Marto szczegóły panią niszczą! Drugie, chociaż waham się nad tym czy bardziej mi się to podoba czy odrzuca. A mianowicie wplecenie tutaj trochę przekręconej mitologi nordyckiej. Fajnie że jest nawiązanie, ale to przekręcanie i naginanie faktów pod historię już mnie mniej kręci. Jednak mimo wszystko doceniam staranie.
"Jesteś dla mnie wszystkim, Rybko. Moją Agape i
Erosem. Słońcem, wodą, tlenem, codziennym posiłkiem. Jesteś moją muzą.
To dla ciebie chcę uczyć się i stawać się lepszym. To dla ciebie chcę
tworzyć i dawać. Dla ciebie żyć."